wtorek, 22 marca 2016

"Lekcja anatomii"

Autor: Nina Siegal
Tytuł: "Lekcja anatomii"
Wydawnictwo: WAM, 2016
Ilość stron: 333
Okładka: miękka

Bardzo lubię sięgać po książki, które opowiadają historię jakiegoś dzieła - czy to literackiego, czy też rzeźbiarskiego lub malarskiego; stąd wśród moich lektur powieści osnute wokół losów bądź wątków z życia Degasa (Malowane dziewczęta Degasa), van Gogha (Zakochana modelka), Renoira (Niedziela nad Sekwaną), Moneta (Claude i Camille). Ostatnio do grona tego typu lektur dołączyła Lekcja anatomii (doktora Tulpa) autorstwa Niny Siegal, której fabuła koncentruje się na okolicznościach powstania arcydzieła Rembrandta oraz wokół losów postaci w różnym stopniu mających związek z jego genezą - a wszystko to w barwnej scenerii XVII-wiecznego Amsterdamu.

Ostatni dzień stycznia 1632 roku w Amsterdamie. Lada chwila odbędzie się publiczna egzekucja złodzieja – recydywisty Adriaena Adriaenszoona, zwanego Arisem Kindtem. Do miasta spieszy młoda, ciężarna Flora z Lejdy – pragnie błagać o ułaskawienie ukochanego, ale okazuje się, że jedyne, co może jeszcze zrobić, to zabiegać o wydanie ciała powieszonego mężczyzny. 


Nie jest to jednak prosta sprawa, gdyż zwłoki kupił niejaki Jan Fetchet, handlarz osobliwości i famulus anatomicus, czyli człowiek trudniący się pozyskiwaniem ciał dla Gildii Chirurgów, a tak się składa, że tego dnia na zwłokach Adriaena zostanie przeprowadzona publiczna sekcja połączona z wykładem z anatomii, której dokona doktor Tulp. Upamiętnić całe wydarzenie, na zlecenie amsterdamskiej Gildii Chirurgów, ma Rembrandt van Rijn – obraz, który stworzy, okaże się jego przepustką do sławy i nieśmiertelności.
Na kartach powieści krzyżują się losy kilku osób, które w mniejszym bądź większym stopniu będą miały swój udział w powstaniu arcydzieła: skazańca Arisa, jego ukochanej Flory, handlarza osobliwości, doktora Tulpa, a nawet… Kartezjusza oraz samego Rembrandta, który zrezygnował w swoim dziele z realizmu, by nie rzec naturalizmu tego medycznego spektaklu, jakim były publiczne sekcje zwłok, podkreślając – no właśnie, co? Godność zmarłego, której odmówiono mu za życia? Spokój, którego doznał dopiero po śmierci?

Był człowiekiem z krwi i kości. Miał umysł i duszę. Ona go kochała, Fetchet go kupił, doktor Tulp zawłaszczył go sobie na potrzeby nauki, a ja chciałem go dla mojej sztuki. Nas wszystkich interesowało jego ciało. Wszyscy chcieliśmy zrobić z tego ciała jakiś użytek. A tymczasem on nie należał do nikogo z nas.

Lekcja anatomii doktora Tulpa było dziełem sztuki, które zaintrygowało autorkę książki już w dzieciństwie – dzięki reprodukcji zdobiącej jedną ze ścian jej rodzinnego domu. Fascynacja pogłębiała się wraz z upływem czasu, by przerodzić się w pomysł napisania powieści, której bohaterem byłby martwy mężczyzna przedstawiony na obrazie – Adriaen Adriaenszoon alias Aris Kindt. Siegal przeprowadziła się do Amsterdamu, zgłębiała dokumenty z epoki zgromadzone w tamtejszych archiwach, godzinami studiowała oryginał obrazu, co zaowocowało konkretnym pomysłem na fabułę, w której martwe ciało miało swoją historię, należało do człowieka, którego życiowe wybory oraz inne okoliczności doprowadziły do tego, że stał się najważniejszym elementem publicznej sekcji zwłok uwiecznionej przez jednego z największych artystów wszech czasów. I zapragnęła tę historię opowiedzieć.

W tym celu zastosowała narracyjny wielogłos, pozwalający poznać losy straconego mężczyzny i okoliczności powstania dzieła z różnych punktów widzenia, a więc możliwie najpełniej i najciekawiej. Co ważne – udało jej się przy tym oddać obyczajowe realia i ducha epoki nazywanej Złotym Wiekiem Niderlandów głównie dzięki wplataniu w wypowiedzi czy przemyślenia bohaterów refleksje związane z kwestiami filozoficznymi nurtującymi ówczesnych, oświeceniowych myślicieli i uczonych, mających również znaczący wpływ na twórczość Rembrandta, co jest widoczne choćby w sposobie przedstawienia ciała zmarłego na obrazie.

Nina Siegal snuje fascynującą opowieść o życiu Arisa Kindta i losach jego ciała po śmierci, udzielając głosu zarówno jemu samemu, jak i jego ukochanej Florze. Autorka przyznaje, że charakterystyka postaci, jak i historia jego życia jest fikcją literacką, opartą na fabule XVI-wiecznej powieści łotrzykowskiej, jednak informacje dotyczące popełnianych przez bohatera przestępstw zaczerpnęła z archiwalnych dokumentów (podobnie jak jego personalia i pseudonim). Trzeba przyznać, że życiorys Kindta prezentuje się wiarygodnie, zaś połączenie faktów i fikcji jest nadzwyczaj płynne i udane. Ukazanie Adriaena takim, jakim był za życia, uświadomienie czytelnikowi, że ciało, które obserwujemy na obrazie Rembrandta należało do mężczyzny, który kochał i był kochany, przywraca mu człowieczeństwo i ludzką godność, z której odarto go, przeznaczając do publicznej sekcji zwłok. Dzięki temu dzieło mistrza zyskuje nowy wymiar, opowiada historię jeszcze inną niż ta, którą widzimy; autorka zwraca uwagę na to, co w swoim malowidle podkreślił na różne sposoby Rembrandt: kompozycją, doborem kolorów, połączeniem faktury i światła; skłania czytelników do zastanowienia, w jaki sposób ciało trafiło na stół sekcyjny, dlaczego artysta umieścił je w centrum kompozycji i zdecydował się na przedstawienie jedynie sekcji ręki, podczas gdy Tulp dokonał pełnej; skąd pomysł, by na obrazie domalować zwłokom prawą dłoń, odciętą mężczyźnie jeszcze za życia w ramach kary za kradzież i dlaczego przedstawił je bez blizn i innych pozostałości kar cielesnych? Co kierowało Rembrandtem, kiedy rezygnował z realizmu, by podkreślić godność zmarłego?

Podpowiedzią co do intencji artysty są fragmenty fabuły zawierające retrospekcje z jego życia oraz przemyślenia w trakcie pracy nad obrazem, uzupełnione wplecionym w narrację zapisem jego oględzin oraz wnioskami współczesnego konserwatora dzieł sztuki, analizującego, co kryją kolejne warstwy farby, a także wyniki badań promieniami rentgenowskimi; w połączeniu z informacjami na temat życia Rembrandta (a zwłaszcza dramatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa), tworzą one niezwykle barwną i fascynującą historię.

Ważnym elementem powieści, który doskonale wpisuje się w światopogląd artysty, a co za tym idzie – miało istotny wpływ na jego twórczą manierę, a więc i kompozycję obrazu oraz jego przesłanie – jest filozofia oświeceniowa, której reprezentantem jest tu Kartezjusz. Prowadzi on rozważania na temat istoty duszy, poszukuje jej w ciałach zwierząt, zaś zaproszony przez Tulpa na sekcję Kindta, dochodzi do pewnych wniosków, dzięki którym przeszedł do historii filozofii. Sam Tulp zresztą, pod wpływem prądów myślowych epoki, szuka w ciele zmarłego duszy oraz namacalnych śladów zepsucia (przestępcy mieli mieć czarne serca i wątroby), lecz ich nie znajduje. Niejako w opozycji do nich Rembrandt próbuje wydobyć duszę, istotę człowieczeństwa z martwego ciała nie za pomocą chirurgicznych narzędzi, lecz zwizualizować ją dzięki kompozycji obrazu, kolorystyce, metodzie nakładania kolejnych warstw farby, grze światłem i cieniem, a nawet rezygnacją z realizmu – wszystko po to, by podkreślić, że ludzkie ciało jako całość jest siedliskiem duszy i w związku z tym należy mu się szacunek, nawet jeśli odmówiono mu go za życia.

Niesamowite i intrygujące  jest odkrywanie tak przesłania powieści, jak i dzieła Rembrandta. O ile bowiem sama fabuła Lekcji anatomii jest po prostu ciekawa i trudno nazwać ją porywającą, o tyle refleksje płynące z lektury są o wiele bogatsze i bardziej fascynujące. Bogiem a prawdą fabułę można by potraktować jako opowieść o nieszczęśliwej miłości i dość prostą historię powstania jednego z najsłynniejszych dzieł sztuki w barwnych realiach XVII-wiecznego Amsterdamu, jednak na szczęście posiada ona drugie dno, mówiące nam o wiele więcej o obyczajowości epoki, charakterystycznych dla niej przesądach, stanie ówczesnej medycyny, a także o filozofii i jej wpływie na sposób postrzegania świata przez ówczesnych ludzi oraz manierę artystyczną mistrza, niż mogłoby się wydawać. Jeśli więc lubicie poznawać tajemnice i historie, jakie skrywają dzieła sztuki, jest to lektura dla Was.

Moja ocena: 4/5


recenzja napisana dla portalu DużeKa ;)

17 komentarzy:

  1. Jestem zafascynowana możliwością poznania prawdopodobnej wersji wydarzeń stojących za powstaniem tego dzieła. I absolutnie nie zniechęca mnie myśl, że fabuła nie jest specjalnie nowatorska czy porywająca, bo jestem ciekawa charakterystyki ówczesnych czasów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wersja wydarzeń" to może za dużo powiedziane :)
      Nakreślone zostały losy postaci (w przypadku mężczyzny na stole sekcyjnym w stopniu ograniczonym, bo wiele po nim nie zostało dokumentów) i samego artysty w kontekście powstania obrazu, autorka ubrała to w fabularną otoczkę i powstała całkiem ciekawa, barwna lektura :)

      Usuń
  2. W sumie to trochę zabawne, że mimo skończonych studiów z historii sztuki nie sięgam po książki o malarzach i ich dziełach. Chyba trochę się boję konfrontacji z tymi fikcjami - zamiast cieszyć się lekturą, wytykałabym jej błędy albo podchodziła sceptycznie. Mimo wszystko więc na razie odpuszczam - może za jakiś czas zmienię zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, pewnie masz rację :) Choć bibliografia wygląda całkiem satysfakcjonująco i nie sądzę, by były jakieś znaczące odstępstwa od faktów. No ale jest jeszcze kwestia oczekiwań co do otoczki fabularnej :)

      Usuń
  3. Fascynująca! Muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co napisać! Tak bardzo cieszę się, że jest taka książka. Bardzo lubię Rembrandta i znam to dzieło. Wielokrotnie je analizowałam, a teraz nie muszę sama. Dziękuję i pozdrawiam ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ta lektura będzie ciekawym uzupełnieniem ;)

      Usuń
  5. mam na nią mega ochotę, przez Ciebie, strasznie chciałabym przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  6. To mi się podoba! Ostatnio siedzę miemal cały czas w fantastyce, przypadałaby mi się odmiana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem zachęcam, mam nadzieję, że Ci się spodoba ;)

      Usuń
  7. Ciekawe, że jedno dzieło malarskie może zainspirować całą książkę - widać jednak, że nie jest to takie łatwe zadanie. mnie najbardziej tez intryguje ten XVII wieczny Amsterdam. Choć ciekawa jestem jeszcze, jak książka wypada w porównaniu ze "Szczygłem" Donny Tartt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, nie czytałam tej powieści i sama jestem ciekawa porównania ;)

      Usuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.