sobota, 10 października 2015

"Rzeczy ulotne"

Autor: Neil Gaiman
Tytuł: "Rzeczy ulotne"
Wydawnictwo: Mag, 2015
Ilość stron: 345
Okładka: twarda

Rzeczy ulotne to kolejny zbiór prezentujący twórczość Neila Gaimana - tym razem mocno zróżnicowany, składający się zarówno z klasycznych opowiadań, jak też miniatur czy wierszy. Niektóre z utworów to literackie eksperymenty wymykające się jednoznacznej klasyfikacji gatunkowej i choć jak zwykle w przypadku antologii poziom poszczególnych tekstów jest nierówny, zdecydowanie lepiej wypadają typowe opowiadania, utwory nieco dłuższe i bardziej rozbudowane. Jako że zbiór jest mocno niejednolity, trudno omówić Rzeczy ulotne jako całość; niełatwo też doszukać się myśli przewodniej, wspólnego motywu, a nawet tematyki, często nawet przesłania - utwory te w większości są raczej literacką próbą ubrania w słowa sennych wizji, ulotnych wrażeń, mgnień refleksji, nastroju, niewyraźnych wspomnień; ich wspólną cechą jest niesamowitość, nieuchwytna groza wymykająca się ramom codzienności, percepcji, zrozumienia, egzystująca tuż obok nas, w smudze cienia, nieoswojona, okraszona typowo gaimanowskim stylem, czyniącym jego prozę rozpoznawalną już na pierwszy rzut oka.

Do najlepszych utworów zaliczyłabym te mające formę klasycznych opowiadań; zbiór zresztą otwiera jedno z nich. Studium w szmaragdzie to z jednej strony błyskotliwe nawiązanie do klasyki gatunku - w inteligentny i pomysłowy sposób łączące w sobie elementy twórczości Arthura Conan Doyle'a oraz H.P. Lovecrafta - z drugiej będące wynikiem zabawy konwencją. Efekt końcowy jest znakomity, to opowiadanie jest moim zdecydowanym faworytem. Innym utworem zapadającym w pamięć jest szkatułkowa ghost story, Październik w fotelu, tematyką i klimatem przywodząca na myśl Księgę cmentarną - historia opowiadana przez Październik, miesiąc kojarzący się z tego rodzaju opowieściami, o małym chłopcu spotykającym ducha swojego rówieśnika. Władca górskiej doliny, opowiadanie ze świata Amerykańskich bogów, którego głównym bohaterem jest Cień, to inny mocny akcent antologii. To nastrojowa, budząca niepokój historia osadzona w realiach współgrających z klimatem utworu, ponurej, posępnej Szkocji, gdzie można spotkać potwory zarówno te mitologiczne, jak i ludzkie.

W Rzeczach ulotnych Gaiman udowadnia, że żonglowanie i zabawę konwencją opanował po mistrzowsku - i to pomimo bardzo nierównego poziomu tekstów w zbiorze. Świadectwem tego niech będą chociażby Zbłąkane oblubienice... - cudowna parodia opowieści gotyckiej, Goliat - opowiadanie utrzymane w konwencji science-fiction i realiach Matrixa, w którym na pierwszy plan wysuwa się nie tyle motyw ratowania świata, a dramat osobisty bohatera - pozostawiające wrażenie, że autor nie wykorzystał potencjału drzemiącego w temacie, a jedynie prześlizgnął się po jego powierzchni, generujące poczucie niedosytu; Karmiący i karmieni - o ciężkim, mrocznym klimacie klasycznego horroru, podobnie jak miniatura To inni, kończącą się mocną, zaskakującą puentą. Z obowiązku wspomnę w tym miejscu o utworach poetyckich, które raczej nie zapadają w pamięć ani nie wyróżniają się niczym szczególnym, niestety.

Ciekawie prezentują się utwory potwierdzające zdolność brytyjskiego pisarza do naśladowania stylów kolegów po piórze oraz twórczego wykorzystania motywów znanych z twórczości tychże - doskonałym przykładem jest tu opowiadanie Studium w szmaragdzie, ale również Ptak słońca - całkiem niezła, choć przewidywalna historia w stylu R.A. Lafferty'ego czy Problem Zuzanny, odnoszący się do Lewisowskich Opowieści z Narni i jedynej z bohaterek, która dorosła i nie dostała się do narnijskiego raju - tekst przewrotny, niepokojący, a nawet kontrowersyjny, z całą pewnością godny uwagi i głębszej refleksji.

Sporą część zbioru stanowią utwory słabsze, a raczej takie, którym czegoś brakuje, zbyt powierzchowne, nijakie lub niedopracowane, by mogły zachwycić lub zapisać się w pamięci. Smak goryczy ujmuje jedynie wyjątkowo sugestywnie nakreślonym specyficznym klimatem Nowego Orleanu, gdzie zacierają się granice między życiem a śmiercią; nastrój w Faktach w sprawie zniknięcia panny Finch rozmywa się gdzieś po drodze, wraz z przechodzeniem bohaterów przez kolejne cyrkowe sale, z kolei Arlekin i walentynki zaskakuje oryginalnym pomysłem i niezłym wykonaniem, jednak pozostawia wrażenie, że Gaimana stać na coś więcej; ciekawie zapowiadające się Piętnaście kart z wampirzego tarota - zbiór króciutkich wampirycznych opowiastek - migawek, nie łączy się w spójną całość, co jest dość rozczarowujące.


Z drugiej jednak strony różnorodność tematyczna i gatunkowa Rzeczy ulotnych, utwory raz po raz zaskakujące czytelnika, nieprzewidywalne, niedoskonałe, zadziwiające, a właściwie wszechstronne, nie ograniczone ani ramami gatunkowymi, ani wyobraźnią, wymykające się - zgodnie z tytułem -  wszelkim klasyfikacjom - to zaleta prozy Gaimana. Skoro autor potrafi jeszcze zaskoczyć swoją otwartością i elastycznością, zirytować, zdezorientować, skłonić do refleksji, wzbudzić emocje - nie tylko te pozytywne - to znaczy, że nieustannie się rozwija i wciąż jeszcze ma coś do opowiedzenia, przekazania czytelnikowi. Co mnie niezmiernie cieszy, choć zdecydowanie wolę Gaimana w powieściowym wydaniu, gdzie w pełni objawia się jego literacki kunszt i nieposkromiona fantazja.

Moja ocena: 4/5


recenzja napisana dla portalu DużeKa :)

9 komentarzy:

  1. Geiman to autor, którego pragnę poznać od wieków, lecz zawsze coś mi stoi na przeszkodzie:) Bardzo jestem ciekawa czy spodobałaby mi się jego proza. Kiedyś w końcu na pewno po niego sięgnę, choć pewnie nie będą to opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczęłam od osławionej "Koraliny", ale byłam nieco rozczarowana. Prawdziwie zachwyciła mnie "Księga cmentarna" i cudowne "Nigdziebądź", potem "Chłopaki Anansiego", coś niesamowitego - polecam gorąco:) Opowiadania zostaw sobie na później, kiedy już zakochasz się w jego prozie :v

      Usuń
  2. Te jego zbiory są strasznie nierówne. Janek na Tramwaju pisał niedawno o "Dym i lustra". Tu sytuacja się powtarza. Może czas na jakieś "The Best of..."?
    No ale Studium w szmaragdzie to małe arcydzieło, bardzo lubię :-)
    Polecam to wydanie http://www.neilgaiman.com/mediafiles/exclusive/shortstories/emerald.pdf - coś pięknego i klimatycznego. Nic dziwnego, w końcu oferuje sam Mistrz :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzeju, bardzo dziękuję za polecankę! Tak w ogóle to ten zbiorek, a zwłaszcza "Studium..." natchnęło mnie wreszcie do zapoznania się z prozą Lovecrafta! (tak, nie czytałam -_-. Ale lepiej późno niż wcale:)

      Usuń
    2. Pisałem o "Studium w szmaragdzie" zainspirowany właśnie tym pdf-owym "wydaniem". Ta gazeta jest kapitalna!
      Jeżeli już zdecydowałaś się na Lovecrafta, a warto znać, to szukaj wydania Wydawnictwa Vesper. To się nazywa "Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści". Polecam to ze względu na tłumaczenie. Nowe tłumaczenie Macieja Płazy jest po prostu znakomite. Piękny język (stylizowany na Młodą Polskę) oddaje i klimat i styl Lovecrafta. Starsze tłumaczenia są już odrobinę anachroniczne. Piszę to, bo Zysk planuje wznowienia Lovecrafta, ale moim zdaniem nie warto po nie sięgać, właśnie ze względu na tłumaczenie. No i w Vesperze jest posłowie Macieja Płazy. Bardzo rzetelny tekst i dużo wyjaśnia. Vesper zapowiedział drugi tom, ale ta "Zgroza..." to wybór najlepszych utworów HPL :-)

      Usuń
  3. Zapoznanie się z twórczością tego autora zdecydowanie jest w moich planach, chociaż być może nie najbliższych ;)

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lubię się z krótkimi formami raczej, więc nie wiem czy zdecyduje się na przeczytanie. Na razie chyba nie, a przynajmniej nie dopóki nie sięgnę po powieści Gaimana.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję, że temu autorowi nie mogłabym się oprzeć nawet gdyby był grafomanem :D Oczywiście dodaję tę książkę do listy "must have". :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gaiman to Gaiman :) Jak tylko skądś dorwę, to będę czytać ;)

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.