środa, 29 kwietnia 2015

"Sweetland" - recenzja przedpremierowa

Autor: Michael Crummey
Tytuł: "Sweetland"
Wydawnictwo: Wiatr od Morza, 11. 05. 2015
Ilość stron: 371
Okładka: miękka

Kanadyjski pisarz Michael Crummey, Nowofundlandczyk, miłość do rodzinnej, a surowej i niegościnnej krainy ma we krwi. Jak bardzo jest mu ona bliska i jak szczególne miejsce zajmuje w jego sercu, pokazał chociażby w Dostatku - utrzymanej w konwencji realizmu magicznego, rozgrywającej się na przestrzeni dwóch wieków opowieści o mieszkańcach dwóch rybackich osad. W Sweetland po raz kolejny została ukazana niezwykła więź łącząca wyspiarzy ze swą małą ojczyzną - miłość niełatwa, wymagająca, destrukcyjna, w której można się zatracić na śmierć.

Sweetland to niewielka, słabo zaludniona wysepka u wybrzeży Nowej Fundlandii, której historia rozpoczęła się przed dwustu laty wraz z pojawieniem się pierwszych osadników. Rybak i emerytowany latarnik, Moses Sweetland, potomek jednej z rodzin, od której nazwiska wyspa wzięła swoje miano, to jeden z kilkudziesięciu mieszkańców małej osady Chance Cove, który podobnie jak pozostali zmaga się z trudami w tej surowej, niegościnnej krainie oraz stale pogarszającymi się warunkami życia za sprawą kryzysu tutejszego rybołówstwa. Rządowa propozycja opuszczenia wyspy w zamian za godziwą rekompensatę umożliwiającą rozpoczęcie nowego życia, spotyka się z entuzjazmem zdecydowanej większości społeczności. Jedynym warunkiem jest jednomyślna zgoda wszystkich mieszkańców. Ostatecznie plany sąsiadów krzyżuje Sweetland, kategorycznie sprzeciwiający się opuszczeniu ukochanej wyspy. Ani prośby rodziny, namowy przyjaciół, kusząca obietnica pieniężnego zadośćuczynienia, ani nawet anonimowe pogróżki czy złowróżbne incydenty dające podstawy do obawy o własne życie, nie są w stanie wpłynąć na zmianę decyzji Mosesa. Jego ślepy upór prowadzi do tragedii, która popycha go na drogę z której nie będzie odwrotu…

Najnowsza powieść Crummeya jest jak jej bohaterowie – surowa, oszczędna w słowach, a jednak wyrazista i zapadająca w pamięć na długo. Kanadyjski pisarz przenosi czytelnika do świata i społeczności o dwustuletniej historii, które na naszych oczach rozpadają się, przestają istnieć, gdyż taka jest kolej rzeczy. Tylko jeden człowiek nie jest w stanie się z tym pogodzić i rozpaczliwie usiłuje powstrzymać to, co nieuniknione. Wrogość gotowego na zmiany otoczenia jest dla niego ciosem, swego rodzaju zdradą, generują pogłębiającą się samotność, poczucie wyalienowania i niezrozumienia. Sweetland zdaje sobie sprawę, że w tym konflikcie to on jest skazany na porażkę, że w starciu z prawami stanowionymi przez społeczeństwo i bezwzględnością przyrody nie ma szans, a jego przeznaczeniem jest samotność zarówno w fizycznym, jak i duchowym wymiarze.
Mimo tego godzi się z losem, zaś tragedia, jakiej mimowolnie stał się współwinnym, tylko utwierdza go w słuszności podjętej decyzji. Czuje, że jego miejsce jest na tej niegościnnej wyspie, która stała się domem i grobem wielu pokoleń, a także jego znajomych, przyjaciół i rodziny. Czuje głęboką więź z tym miejscem i wszystkimi, którzy stanowili jego część; bierze na siebie rolę strażnika przeszłości, wypełnia misję, w myśl której dopóki on żyje, przeszłość nie odejdzie w zapomnienie i będzie istnieć. Skoro nie może powstrzymać upadku społeczności, desperacko próbuje zachować jedyne, co zostało – historię tego miejsca. Tkwiącą w opuszczonych budynkach, na starym cmentarzu, w znajomych miejscach, w nim samym i jego wspomnieniach.

Czy w postawie Sweetlanda jest heroizm, czy też naiwność, desperacja, poczucie obowiązku? Czy jego decyzja wypływa z przekonania, że nie ma nic do stracenia, czy to poświęcenie, pragnienie ostatecznego spełnienia, poczucia sensu życia? Czy to rodzaj pokuty za tragedię, której czuł się winny? Wyraz żalu i tęsknoty za światem, który odchodzi do przeszłości, nieumiejętności zaadaptowania się do nieuniknionych zmian? Chęć dożycia swoich dni na własnych warunkach, wyraz indywidualizmu? Pytania, jakie stawia Crummey przed czytelnikiem, mnożą się bez końca, a w ocenie motywacji bohatera wcale nie pomaga niejednoznaczne zakończenie. Ale może to i lepiej?

Z pozoru prosta, wręcz banalna fabuła skrywa pod podszewką całe bogactwo treści. Niewyrażone uczucia, niewypowiedziane słowa, ciche dramaty, których można się doszukiwać między wierszami, interpretować je na różne sposoby, prowokują do refleksji i intrygują. Wraz z rozwojem fabuły początkowo mało zrozumiałe przyczyny niechęci i uporu Sweetlanda stają się bardziej klarowne. Poznajemy jego przeszłość, powody oszpecenia twarzy i uczuciowego dystansu, a także relacje z sąsiadami i rodziną, jego charakter, wydarzenia, które ukształtowały jego postawę i wpłynęły na motywy postępowania – a cała tę wiedzę budujemy mozolnie ze strzępków wspomnień bohatera, w których nieraz trudno odróżnić fakty od fantazji i majaków. Tworzy to niesamowity klimat: surowa, ponura sceneria opuszczonej osady, zaludniające ją duchy przeszłości i dramat samotnego człowieka, który skazał się na taki los na własne życzenie.

Sweetland to przepełniona nostalgią, poruszająca opowieść o z góry skazanych na porażkę zmaganiach jednostki ze światem, ze zmianami, jakim on podlega, z prawami, jakie nim rządzą. To przygnębiająco piękny wyraz tęsknoty za przeszłością, za teraźniejszością odchodzącą w cień, za poczuciem przynależności do określonego miejsca  i społeczności, nadającej sens życiu. To opowieść o samotności właściwej człowiekowi skłóconemu z całym światem, nieumiejącemu przystosować się do życia na jego warunkach, o destrukcyjnej odwadze bycia sobą na przekór wszystkiemu. To wreszcie także smutna refleksja nad nieubłaganymi zmianami, za którymi albo się nadąża, albo jest się skazanym na samotność i klęskę. Niezależnie od powodów, dla których sięgniecie po tę książkę – po stokroć warto.

Moja ocena: 4/5



za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Wiatr od Morza :)

15 komentarzy:

  1. Intrygują mnie takie historie o zamkniętych społecznościach, z dużym naciskiem na psychikę postaci. Mam nadzieję, że trafię na "Sweetland" w którejś bibliotece :)
    miedzysklejonymikartkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmm, brzmi smakowicie :) Ale po "Dostatku" jestem już pewna, że Crummey potrafi czarować słowem... Skończę tylko "Za ścianą" S. Waters i też biorę się za "Sweetland" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem do końca przekonana, czy by mi się spodobało, ale jakoś mnie tak kusi... I okładka bardzo ładna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietna recenzja,naprawde jestem pod wrazeniem i przeczytalabym ksiazke "w ciemno", szczerze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mnie zaciekawiłaś ta książką. A okładka jest niezwykle klimatyczna:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może być świetną książką. Jak nadrobię wszystkie zaległości to myślę, że znajdę czas aby przeczytać "Sweetland".

    OdpowiedzUsuń
  7. Skoro warto ją poznać to zwrócę na nią uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam już o "Dostatku" i mnie pisarz zaintrygował.
    Twoja recenzja utwierdza mnie w przekonaniu, że pisarz wart jest, by się nim zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chętnie przeczytam skoro warto ją poznać!

    OdpowiedzUsuń
  10. Już sama okładka przykuła moją uwagę. Myślę, że treść też przypadłaby mi do gustu, choć osobiście wolę bardziej słoneczne rejony. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Koniecznie muszę przeczytać. Jestem ciekawa czy zrozumiem motywacje bohatera, który tak rozpaczliwie nie chce zmian i pragnie zatrzymać czas, chociaż wie, że to niemożliwe. Spodziewam się dość trudnej lektury, ale chętnie podejmę wyzwanie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękna recenzja. Zachęciłaś mnie do tej nostalgicznie się zapowiadającej lektury

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    Nie wiedziałam gdzie mam to napisać, więc piszę w tym miejscu. Zawitałam w tym blogu po raz pierwszy. Dodałam go do obserwowanych.
    Pozdrawiam
    http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Niby taka zbyt spokojna, zapowiadająca się nudnawo, "życiowa" (nie przepadam) książka, a jakoś mnie do niej ciągnie. A ja swojej intuicji niezwykle ufam. :)

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.