piątek, 8 listopada 2013

"Stara Słaboniowa i spiekładuchy"

Autor: Joanna Łańcucka
Tytuł: "Stara Słaboniowa i spiekładuchy"
Wydawnictwo: Oficynka, 2013
Ilość stron: 444
Okładka: miękka

Jak pewnie większość z Was się orientuje, rzadko sięgam po literaturę z kręgu fantasy. Czasem jednak robię wyjątek - jeśli tylko tematyka książki nawiązuje lub oscyluje wokół świata baśni, mitów i legend, ulegam pokusie - nie trzeba mi większej zachęty. Tak też było w przypadku literackiego debiutu Joanny Łańcuckiej, nie przypuszczałam jednak, że fabuła Starej Słaboniowej i spiekładuchów bez reszty zawładnie moją wyobraźnią, oczaruje magią wykreowanego świata, poruszy i rozbawi jednocześnie na wiele różnych sposobów. Nie podejrzewałam, że w obcym mi i niezbyt lubianym gatunku literackim znajdę prawdziwą perełkę mającą do zaoferowania znacznie, znacznie więcej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

Teofila Słaboniowa wydaje się być prostą, wiejską kobietą. Mieszka w rodzinnej wsi o mało wdzięcznej nazwie Capówka gdzieś na kresach Polski - od ilu lat, tego nie wie nawet ona sama, utrzymując, że przestała liczyć mijające lata ukończywszy siedemdziesiątkę. Od śmierci męża i przeprowadzki dzieci do miasta żyje samotnie w starej chacie, za całe towarzystwo mając kota Mruczka; codziennie doi krowę, karmi kury, pieli grządki, zbiera zioła, czasem wpadnie w odwiedziny sąsiadka lub chrześnica Aneta. Staruszka jednak nie narzeka na nudę, gdyż wbrew pozorom zajęć i wrażeń jej nie brakuje.
Słaboniowa jest dobrym duchem wsi, opiekunką i strażniczką jej mieszkańców - dla każdego ma dobre słowo, nie poskąpi dobrej rady, poczęstuje herbatą, wysłucha i podpowie rozwiązanie; choć w kościele widuje się ją tylko od wielkiego święta i jest traktowana może nie z sympatią, ale z szacunkiem i nabożnym lękiem, ludzie ciągną do niej z każdym problemem i troską, jaka ich przerasta, w nadziei na ratunek. Słaboniowa bowiem nie jest zwyczajną kobieciną - jak trzeba potrafi zacytować Fausta, rozwiązać zagadkę kryminalną i jak nikt inny zna się nie tylko na życiu i ludzkiej naturze, ale też na sprawach nadprzyrodzonych, diabelskich sztuczkach, których ostatnimi czasy namnożyło się pod wiejskimi strzechami. Jej przeszłość okrywa mroczna tajemnica, której część stanowi zawarty w młodości pakt z Diabłem; dziś broni mieszkańców osady przez zakusami spiekładuchów, które najwyraźniej upodobały sobie Capówkę. Tak więc stawia Słaboniowa czoła przerażającemu Koziełowi - samemu księciu piekieł, który próbuje odzyskać swą dawną uczennicę i który sporo namiesza w życiu chrześnicy bohaterki, Anetki. Ratuje piękną Justynkę przed prowadzącym ją na manowce Kaukiem, przegania Kikimorę od niemowlęcej kołyski, rozprawia się ze Zmorą nękającą żonę sołtysa, wywołującą udar Południcą i siejącym postrach Strzygoniem; odprawia egzorcyzmy, spotyka się z prawdziwą czarownicą, rozmawia z duchami, a nawet ze Śmiercią... Tylko ona dostrzega, że nieustannie krzyczące niemowlę, ludzie umierający z powodu udaru, brzydnąca w oczach dziewczyna czy zajeżdżona na śmierć klacz to w istocie sprawki sił nieczystych - i tylko ona potrafi im zaradzić wykorzystując sobie tylko znane sposoby.

Słaboniowa jest idealnym okazem prawdziwej wiedźmy, jakby żywcem wciągniętą z naszych wyobrażeń: pokrzywiona reumatyzmem staruszka - zielarka, mieszkająca samotnie, na peryferiach miejscowej społeczności, która traktuje ją z rezerwą i niechętnym szacunkiem silnie zabarwionym lękiem przed jej magicznymi zdolnościami - czy to prawdziwymi, czy też urojonymi, zrodzonymi przez bujną ludzką wyobraźnię. To bystra, ciekawa świata obserwatorka, a jednocześnie wyrozumiała wobec ludzkich słabości, mądra i doświadczona przez życie kobieta, której powołaniem jest służyć społeczności, która bez mrugnięcia okiem w jednej chwili uczyniłaby z niej kozła ofiarnego. Słaboniowa dobrze o tym wie, ale przyjmuje swój los nie tyle z rezygnacją, ile wiedziona poczuciem obowiązku. Daleka jest od osądzania innych - sama ma niejedno na sumieniu, a jej przeszłość i skrywane sekrety czytelnik poznaje stopniowo, krok po kroku, zbierając strzępy informacji porozrzucane przez autorkę to tu, to tam, w miarę rozwoju fabuły składając niezwykle zaskakujący, złożony portret bohaterki. A trzeba przyznać, że został on odmalowany po mistrzowsku - postać Słaboniowej jest wyjątkowo realistyczna, autentyczna do szpiku kości, prawdziwa w swoich emocjach i reakcjach, budząca gwałtowną i niesłabnącą sympatię, mocno zapadająca w pamięć. To jedna z najciekawiej i najbarwniej wykreowanych postaci kobiecych, z jakimi zetknęłam się na kartach literatury - i zdecydowanie jedna z najbardziej fascynujących.

Choć Teofila Słaboniowa jest najjaśniejszą gwiazdą na firmamencie powieści Joanny Łańcuckiej, nie można powiedzieć, by autorka poskąpiła czegokolwiek postaciom pozostałych bohaterów. Genialnym posunięciem było osadzenie akcji na polskiej wsi zagubionej gdzieś na wschodzie, w dodatku w okresie przemian ustrojowych, dzięki czemu kontrast pomiędzy nowoczesnym materializmem w peerelowskim wydaniu a mieszanką żarliwej, wiejskiej religijności i zabobonnych wierzeń jest wyjątkowo sugestywny i komiczny. Aby obraz był pełniejszy i prawdziwszy, autorka nadała z pozoru cichej i spokojnej wsi bardziej realistycznych, dramatycznych cech. Okazuje się, że w niepozornej, zwyczajnej wiosce drzemią niesamowite historie, a jej mieszkańcy, którzy podobno w przesądy nie wierzą, skrywają mroczne, wstydliwe i przerażające sekrety. Jak w każdym innym miejscu na ziemi spotkamy tu ludzi, którzy na różne sposoby i z różnym skutkiem zmagają się z codziennymi troskami i problemami: a to topią zmartwienia w alkoholu, wyżywają się na żonach i dzieciach, a to rozmyślają, jakby tu córkę dobrze i z korzyścią dla rodziny za mąż wydać, jak ukryć przed ludźmi bękarta zrodzonego z grzechu czy nakarmić wiecznie głodującą gromadkę dzieci. Wstydliwe sekrety, ukrywane pod płaszczykiem fałszywej pobożności, zakopane za stodołą, zamknięte w komórce czy utopione w stawie - efekty ludzkiej niegodziwości i słabości, doznanej krzywdy, żądzy zemsty, obsesji i lęków, sąsiedzkich niesnasek - to one przywołują nadprzyrodzone siły, które ich nękają i dręczą. Ich personifikacje to mocno osadzone w słowiańskiej mitologii i ludowej demonologii istoty, z którymi walczy Słaboniowa - a walczy tak naprawdę z mrocznymi przejawami ludzkiej natury. I to jest właśnie sedno powieści Joanny Łańcuckiej, jej drugie dno, brawurowo przesądzające o wartości Starej Słaboniowej i spiekładuchów.

Nie mogłabym nie wspomnieć o rewelacyjnym i niezwykle trafionym zabiegu autorki, mianowicie stylizacji języka bohaterów na ludową gwarę, co okazało się jednym z głównych atutów powieści, przydającym jej zarówno autentyzmu, jak i uroku. Dosadny, nie stroniący od nieprzyzwoitości język, brzmiący jednak naturalnie w ustach bohaterów, nie tylko sprzyja wizualizacji poszczególnych scen i nadaje lekkości dialogom, ale wprowadza komizm sytuacyjny, któremu nie sposób się oprzeć. Ten zabieg odegrał znaczącą rolę w budowaniu odpowiedniego klimatu, podkreśleniu swojskości i autentyzmu fabuły oraz mentalności mieszkańców małej społeczności, zarazem jednak przydając rozgrywającym się wydarzeniom znamion wiarygodności, co już przeraża i wywołuje gęsią skórkę. Podszytą grozą atmosferę powieści tworzy spora dawka magii, wiejskich zabobonów, pradawnych wierzeń i ludowych podań wplecionych w zwykłe, wiejskie życie. Jest to mieszanka tak harmonijna i wyważona, że jej wiarygodność nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, a autentyzm i naturalność przekonują bez reszty, nie wywołując żadnych fałszywych zgrzytów. Być może jestem podatna na tego typu ludowe opowieści, ale zdarzyło mi się słyszeć kilka współczesnych historii podobnych do tych, jakie przytrafiły się mieszkańcom Capówki i nie zwątpić w ich prawdziwość, stąd moja zabarwiona nutką grozy fascynacja, szybsze bicie serca i absolutny zachwyt prozą Łańcuckiej.

Stara Słaboniowa i spiekładuchy to idealna propozycja dla tych, którym marzy się świeże, nowatorskie spojrzenie na rodzimy folklor i świat słowiańskich wierzeń. Autorka umiejętnie i śmiało łączy wydawałoby się odległą i legendarną przeszłość z pozornie zlaicyzowaną teraźniejszością udowadniając, że nie jest ona ludowym wymysłem, ale głęboko ukrytą, wciąż aktualną symboliczną prawdą o człowieku, bazującą na życiowej mądrości i doświadczeniu minionych pokoleń - może na pierwszy rzut oka niedostrzegalną, ale żywą i istniejącą. To ze wszech miar udany, znakomity debiut ukazujący w całej krasie talent Łańcuckiej - jej biegłość w operowaniu słowem, śmiałość w żonglowaniu konwencją - czytelnik odnajdzie tu elementy klasycznej ghost story, horroru, kryminału, a nawet rzetelnej obyczajówki, motywów ludowych podań, baśni i wierzeń - a także wyrazistą i barwną galerię postaci, trzymającą w napięciu akcję naszpikowaną przerażającymi historiami i zaskakującą wielowymiarowość przesłania ukrytą w nacechowanych refleksyjnością i humorem dialogach jak i poruszających wewnętrznych monologach bohaterów. To kawał porządnej fantastyki w najlepszym wydaniu i jeden z najbardziej niezwykłych, wyjątkowo udanych debiutów literackich, z jakim dotąd się spotkałam. Gorąco polecam!

Moja ocena: 5/5

Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/166828/stara-slaboniowa-i-spiekladuchy/opinia/14530809#opinia14530809 

24 komentarze:

  1. Ja akurat fantastykę uwielbiam, a skoro jest jeszcze połączona z mitologią słowiańską to brzmi jak ideał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, mówiłam! Wiesz, że ja też fantastykę omijam, a tu się zachwyciłam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka zdecydowanie dla mnie! Jej tematyka pokrywa się w dodatku w pewnym stopniu z pisaną przeze mnie pracą magisterską ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skłamałabym pisząc że szaleję za taką tematyką, jednak recenzja jest na tyle zachęcająca, że chyba gotowa byłabym zaryzykować...

    OdpowiedzUsuń
  5. Patrz, tobie tak się podobała, a ja nie strawiłam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam zbytnio ochoty na tą książkę. Nawet mimo pozytywnej oceny.

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie to fantasy jakoś mnie odpycha, ale ostatnio miałam okazję usłyszeć fragment tej książki w bardzo fajnej interpretacji i jakoś poczułam chęć jej przeczytania :D A twoja pozytywna recenzja tylko się do tego przyczyniła ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha! Wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę!

    Świetny tekst. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak, ta książka to mój absolutny must have i jestem przekonana, że będzie mi się podobać. Nowe spojrzenie na folklor i gwara bohaterów to dodatkowa zachęta dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Ty to robisz, że znajdujesz takie perełki? Mam ochotę natychmiast ją przeczytać! Zwłaszcza, że idzie zima, a wtedy wyjątkowo dobrze czyta mi się takie historie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna, wciągająca lektura! Jak ogarnę moje zaległości książkowe, będę Cię błagać o wypożyczenie:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Już od dwóch miesięcy mam tę książkę na oku, ale jeszcze nie udało mi się jej zdobyć. Jak widzę, wiele tracę, dlatego muszę szybko się zmobilizować!

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialny tytuł! Chętnie przeczytam, bo zapowiada się wyjątkowa lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Może zaryzykuję, skoro tak dobrze poszło mi z Ziemiańskim. Szczególnie, że lubię mity i legendy :P Jestem bardzo ciekawa tej stylizacji na gwarę ludową oraz połączenia gatunków.

    OdpowiedzUsuń
  15. Siedzę z otwartą buzią oczarowana twoją recenzją. Uwielbiam takie książki i cieszę się, że ty je namiętnie wyszukujesz, bo potem ja mogę korzystać:) Tematyka totalnie moja więc nie będę się nawet zastanawiać:) dodatkowo kusi fakt, że jest to tak udany debiut.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  16. Sam tytuł książki brzmi dla mnie zachęcająco; coś w nim jest, coś, co mnie kojarzy się z wiejskim staruchami, mądrymi, szeptuchami etc.
    Chętnie przeczytam !

    OdpowiedzUsuń
  17. O ciekawe! Nie słyszałam jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  18. Już od dawna bardzo chcę przeczytać tę książkę i mam nadzieję, że stanie się to jak najszybciej, bo nie mogę się jej doczekać:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo się cieszę, że i Tobie przypadła do gustu ta książka. W mojej rodzinie swego czasu trwały boje o to, kto pierwszy zacznie czytać historię Starej Słaboniowej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Całość brzmi bardzo ciekawie, ale podczas czytania nie mogłam opędzić się od myśli, że Słaboniowa przypomina Babunię Jagódkę z powieści Anny Brzezińskiej.

    OdpowiedzUsuń
  21. Naprawdę interesująca książka w bardzo dziwnej okładce ! :) Nie znam tej autorki, ale po Twojej recenzji z chęcią przyjrzę się jej twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie spotkałem się jeszcze z tą pozycją, ale bardzo lubię tego rodzaju klimaty i z całą pewnością jaj poszukam.
    Ps. Też uwielbiam Loreenę McKennitt i celtycką stylistykę. To naprawdę muzyka która porusza w nas czułe struny. Polecam Ci też Chloe Agnew i Moye Brennan oraz znakomity muzyczny projekt Celtic Women.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rekomendację, na pewno z niej skorzystam!
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.